"gwiazda" na rynku wędlin |
Jedzenie przetworzonego mięsa grozi chorobą wieńcową i cukrzycą - donosi "Circulation", magazyn Amerykańskiego Towarzystwa Kardiologicznego.
Na podstawie blisko 1,6 tys. badań śledzących związki między jedzeniem mięsa a chorobami cywilizacyjnymi naukowcy z Harvardu zauważyli, iż wysoce przetworzone mięso szkodzi znacznie bardziej niż proste produkty mięsne.
Parówki, kiełbasy, bekon czy wędliny zawierają średnio cztery razy więcej sodu i o połowę więcej azotanów niż mięso przyrządzane w domu, np. stek wołowy. Z analizy wynika, że ich jedzenie zwiększa ryzyko zachorowania na cukrzycę o 19 %, a na choroby serca - aż o 42 %.
O parówce lepiej nie wiedzieć za dużo
Cały przemysł mięsny opiera się w Polsce na niepozornej parówce - wynika z publikowanych przez Nielsena danych. - Parówka to wciąż gwiazda na rynku wędlin paczkowanych - komentuje "Puls Biznesu".
infografika.wp.pl |
I tylko te informacje są dostępne, bo firmy mięsne, z których praktycznie każda produkuje parówki, strzegą danych o rynku jak i składu parówek, jak oka w głowie - pisze "Puls Biznesu". Przedstawiciele firm mięsnych, pytani w tej sprawie przez dziennikarzy gazety, udzielali na ogół odpowiedzi ogólnych bądź wykrętnych.
Specjalista ds. rynku spożywczego z jednej ze znanych firm podkreśla, że "lepiej nie wiedzieć, z czego robi się politykę i parówki". W Polsce nie obowiązują żadne przepisy dotyczące norających wsad surowcowy czy zawartość tłuszczu w parówkach. Jak podaje dziennik, w dostępnych na naszym rynku parówkach zawartość tłuszczu wynosi od 20 do 70 %.
Dlatego - w zależności od producenta - parówki mogą się znacznie różnić między sobą wyglądem, zapachem i, przede wszystkim, smakiem.
Potentatami w ich produkcji są firmy Animex, Sokołów, Drosed oraz Indykpol.
Co jemy w popularnych i tanich wędlinach?
Na prośbę "Gazety Poznańskiej" specjaliści odpowiadają: szpik, chrząstki, dużo tłuszczu i chemii oraz... śladowe ilości mięsa. Parówek, traktowanych powszechnie jako dietetyczna żywność, eksperci nie daliby swoim dzieciom.
Co jemy w popularnych i tanich wędlinach?
Na prośbę "Gazety Poznańskiej" specjaliści odpowiadają: szpik, chrząstki, dużo tłuszczu i chemii oraz... śladowe ilości mięsa. Parówek, traktowanych powszechnie jako dietetyczna żywność, eksperci nie daliby swoim dzieciom.
Cena mówi wszystko - stwierdza prof. Włodzimierz Dolata, dyrektor Instytutu Technologii Mięsa AR w Poznaniu, który oficjalnie przyznaje: Parówka, w której jest 35-40% tłuszczu i dużo soli nie powinna być podawana małym dzieciom. A takie kupujemy i karmimy nimi niemowlęta!
Studenci i ich akademiccy nauczyciele w uczelnianym laboratorium badają wędliny przynoszone ze sklepów. Kosztowna i długa procedura pozwala rozłożyć na czynniki pierwsze także to, co wypełnia naturalne jelito "parówki delikatesowej". Zwykle znajduje się w niej "mięso mechaniczne odkostnione".
Dzisiaj można parówkę nazwać jak się chce, bo nie regulują tego polskie przepisy, które ograniczają się jedynie do określenia poziomu białka, tłuszczu i soli- mówi poznański profesor. Reszta należy do maszyny, która rozdrobni mięso na miazgę podobną do budyniu. Wysysa z kości wszystkie soki łącznie ze szpikiem i oskrobuje kość z każdej odrobiny przypominającej chrząstkę. Takiej obróbce poddaje się kości dużych zwierząt i drobiu.
Kogo stać na tę technologię, może tanio robić parówki i parówkową - zapewnia jeden z rzeźników, który opowiada, iż uzyskanie odkostnionej masy to dopiero połowa sukcesu: Do niej leje się wiadrami środki poprawiające smak, zapach, konsystencję. O rzeźniku coraz częściej mówi się dzisiaj "chemik". Musi dużo wiedzieć, jak z niczego zrobić coś.
Mieliśmy najbardziej restrykcyjne przepisy dotyczące wędlin, ale popsuła je UE - opowiada prof. Włodzimierz Dolata i podaje przykład fosforanów, których można było dodawać 1500 mg na 1 kg szynki. Obecnie dozwolonych jest 5 000 mg na kilogram! Fosforany mają cudowne właściwości wiązania wody, poprawiają też konsystencję. Słoje z majerankiem, czosnkiem i pieprzem zastępują butelki i kanistry z aromatami, smakami i barwnikami. Parówek nie wędzi się, jak drzewiej bywało, bo dym zastąpił płyn. To wszystko jest wyrażone ceną - mówi profesor i dodaje, że tylko fachowiec wyczuje, co tak naprawdę siedzi w parówce i parówkowej. (PAP)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw swój komentarz